niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział 6-Jej już nie ma.

Obudziłam się bardzo wcześnie, była 6 nad ranem. Lou jeszcze spał. No nic zeszłam do kuchni i zrobiłam kanapkę przy tym sprawdzając sms, dużo ich się nazbierało. To co zobaczyłam sparaliżowało moje ciało. Wszystkie wiadomości od Simona. I to typu, np. Zginiesz marnie, zabije ciebie i tego twojego kochasia własnymi rękami, zginiesz jak twoja matka. W tym momencie z moich oczu spłynęły łzy. Śmierć mojej rodzicielki przeleciała mi przed oczami. Ta krew na podłodze i ja stając patrzyłam na śmierć najbliższej mi osoby w życiu. Ubrałam byle co, wzięłam kartkę i napisałam krótkie wyjaśnienie że poszłam na spacer. Wyszłam z domu i założyłam kaptur od bluzy na swoją twarz aby nikt nie zobaczył tych łez które spływały po moich policzkach. Gdy tak szłam przez ulice przed oczami ukazała się cała śmierć mojej matki.

*Zeszłam po cichu do salonu. Nigdzie nie mogłam znaleźć swojej mamy. Ostatnie miejsce to była garderoba, moja mama spędzała tam dużo czasu. Weszłam do pokoju i ujrzałam mamę która siedziała przy biurku i trzymała w ręce pistolet przystawiony do głowy. Ostatnie co zrobiła to przysunięcie w moją stronę list gdzie było całe wyjaśnienie czumu to robi. Nie mogłam uwierzyć w to co się dzieje.
-Przepraszam cię kochanie, kocham cię- w tym momencie po domu rozległ się głos szczału. Z moich oczu spłynęły duże łzy. Uklękłam na podłodze i płakałam. Nie mogłam uwierzyć że jedyna osoba przez którą miałam powód do śmiechu właśnie popełniła samobójstwo. Po 1 godzinie przyjechała policja i pogotowie. Oddano mnie do domu dziecka. Było tak samo jak w przedszkolu, podstawówce i gimnazjum. Nikt mnie nie lubił, nic nie mówiłam i starałam się nie mieszać w kłótnie. Wtedy znalazłam maszynkę do golenia w łazience. Wyjęłam z niej żyletkę która wtedy stała się moim najlepszym przyjacielem i tylko ona umiała mi pomóc. Schowałam ją do kieszeni i schowałam pod poduszkę. Tej samej nocy zadałam sobie pierwsze rany na rękach, wtedy zaczęłam nosić bransoletki, nie było widać tego że jestem zepsuta psychicznie. Moje myśli się kłócił, w mojej głowie panował istny chaos. Od śmierci mojej rodzicielki nie odezwałam się ani słowem. Gdy tylko chciałam coś powiedzieć zaczynałam płakać. Nigdy się nie pogodzę z tym że jej nie ma.*


Nadal się z tym nie pogodziłam. Teraz przez Lou jestem już trochę bardziej spokojna ale w mojej głowie nadal jest jedno pytanie "Dlaczego?". Nadal nie wiem czemu to zrobiła, jaka była tego przyczyna. Teraz chciałam tylko mieć przy sobie swojego najlepszego przyjaciela z dzieciństwa, ale obiecałam że już nigdy tego nie zrobię. Wtedy przed moimi oczami pojawił się dość wysoki budynek. Weszłam na dach budowli i siedziałam na krawędzi. Patrzyła na tych wszystkich szczęśliwych ludzi którzy tam spacerują, śmieją się i mają te durne uśmiechy na twarzy. Tylko ja jestem taka inna. Wtedy w mojej głowie zagościło nowe pytanie "Dlaczego on wybrał właśnie ciebie?". Z jakiego powodu Lou mi chcę pomóc, z jakiego powodu wtedy mnie wysłuchał i został przy mnie. Dlaczego? To pytanie ciągle siedzi w mojej głowie od zawsze. Denerwuję mnie to że czasami nie mogę wiedzieć czemu ludzie coś robią. Chciała bym znać odpowiedź na to jedno pytanie które zadręcza mnie od 8 lat. Już 8 lat niewiedzy i życia bez mamy. Nadal sądzę że jest koło mnie i wie co robię. Płaczę jak jest mi źle, śmieje się gdy jestem szczęśliwa i na pewno miała duży uśmiech gdy spotkałam Louisa.
Nad tym myśleniem spędziłam całe 5 godzin. Jeszcze chwilę tak posiedziałam i myślałam. Nagle wybiła 23, było strasznie zimno i późno. Po ulicach już nikogo nie było, ludzie zamykali restauracje, tylko ja siedziałam na dachu jakiegoś budynku, sama w ciemnościach osiedla. Jedyne światło dawały mi lampy które oświetlały bardzo mało miejsca. Postanowiłam podłożyć sobie bluzę pod głowę i spać tu. Nie chciałam wracać do domu, nie miałam na to zupełnej ochoty. W tym momencie usłyszałam dźwięk mojego telefonu, dzwonił Lou, pewnie się martwi. Szybko odebrałam.
-Hej Kat, gdzie jesteś, martwię się-powiedział szybko, zmartwionym głosem.
-Nie wrócę dziś, nie martw się nic mi nie jest, chce być sama-powiedziałam z łzami w oczach.
-Dobrze pa-powiedział a ja zobaczyłam że ktoś wyłania się z drugiej strony dachu. To był Loui z uśmiechem na twarzy. Podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Matko znów wtulona w jego ciało, tego mi brakowało przez cały dzień.
-Co się stało- zapytał nadal mnie tuląc. Podałam mu telefon z wiadomościami od Simona. Brunet spojrzał na nie i przeczytał. Oddał mi telefon i mnie pocałował.
-Nie pozwolę na to-powiedział.
-Tu nie chodzi o to, to co napisał o mojej mamie, przypomniałam sobie wszystko, przypomniałam sobie te całe 4 lata w sierocińcu, to wszystko wróciło. Proszę pomóż mi, błagam.-powiedziałam z spuchniętą twarzą od płaczu.
-Dobrze-powiedział a wszystkie łzy które spływały po mych policzkach lądowały na jego czarnej, skórzanej kurtce. Louis oddał mi skórzany materiał aby nie było mi zimno, w końcu było na minusie a ja się trzęsłam z zimna. Gdy byłam wtulona w jego ciało zasnęłam.

Byłam w lesie. Coś lub ktoś mnie gonił/goniło. Szybko uciekałam. Obijałam się przez gałęzie drzew które pozostawiały rany na mych odkrytych nogach i rękach. Nagle zobaczyłam moją mamę stojącą na środku łąki, pobiegłam do niej jak najszybciej. Mocno uścisnęłam rodzicielkę, poczułam spokój i bezpieczeństwo. Nie trwało to zbyt długo, w sekundę mój świat runął. Osoba którą przytulałam zniknęła, wraz z nią cała łąka, drzewa i cudne zwierzęta zamieszkujące w lesie. Po chwili znalazłam się w białym pokoju, był to psychiatryk. Oszalałam. Krzyczałam, kopałam, płakałam i próbowałam się wydostać, na nic. Zaczęłam się ranić, dookoła nikogo nie było, tylko ja, biały pokój i materac na którym spałam, nie zabrakło żyletki mojego najlepszego przyjaciela. Zgubiłam się w życiu, nie umiałam normalnie funkcjonować, byłam szaleńcem, psychopatą. Nagle drzwi się otworzyły. Rzuciłam wszystko, wstałam, otarłam łzy i wybiegła. Na zewnątrz wszystko było inne. Czułam się tam nie komfortowo, lecz naglę ktoś wyciągnął do mnie dłoń, chwyciłam ją i znalazłam się znów na łące, byłam szczęśliwa i radosna. Nie trwało to długo. Nagle twarz mi zbladła a z oczu zaczęły lecieć łzy, wszytko na około zaczęło się do mnie zbliżać, nie umiałam stamtąd uciec. Byłam sama z problemami.

Obudziłam się w swoim łóżku z krzykiem. Moje durne sny! Jak by sen nie mógł by być o króliczkach na łące?! Szybko wstałam i pobiegłam na dół po telefon. 12:34. Nie jest tak źle. Ruszyłam do kuchni robić śniadanie. 
-Kurwa...nie ma mleka i bułek.-powiedziałam sama do siebie po cichu. Weszłam do korytarza gdzie były buty i kurtki. Założyłam parę trampek i zdjęłam szarą bluzę z wieszaka i założyłam na siebie.  Wyszłam z domu i ruszyłam prostym krokiem do pobliskiego sklepu. Szłam spokojnie chodnikiem. Naglę ktoś mnie złapał za rękę i zakleił mi usta taśmą. Wsadził mnie do bagażnika i wcisnął pedał gazu. KURWA KAT TY ZOSTAŁAŚ PORWANA DZIEWCZYNO! Po chwili poczułam wibrację w jednej z kieszeni, telefon mi dzwoni. Po wielu próbach udało mi się go wyciągnąć i odebrać. Zaczęłam krzyczeć tak głośno aby dzwoniący i porywacz mnie usłyszeli. 
-Przymknij się!-usłyszałam znajomy głos, oczywiście należał do...

Przepraszam że skończyłam właśnie w takim momencie ale chciałam abyście podali swoje propozycję w komentarzach kto mógł porwać Katrine. Mam nadzieję że podobał wam się rozdział, ponieważ bardzo długo nad nim pracowałam, lecz moim zdaniem i tak mi nie wyszedł najlepiej. Pisałam go 5 razy i te 4 poprzednie próby były jeszcze gorszę. Zapraszam do komentowania ♥

1 komentarz:

  1. Mogę liczyć na twoją opinię?

    Zawsze jest szansa, że wejdziesz, zobaczysz, pokochasz ( mam nadzieję lol )
    youngloovers.blogspot.com
    loovelorn.blogspot.com
    fromyourlust.blogspot.com
    ifindyourlips.blogspot.com
    Nawet jak nie masz teraz ochoty, to kiedyś pewnie będzie ci się nudzić, zerknij, może warto :)

    OdpowiedzUsuń